środa, 29 kwietnia 2020

Księżna Jolanta, baronowa Karolina



Dziś porządki na parapecie i balkonie. Przesadziłem topinambur, kiełkujący od trzech tygodni, przepikowałem również pomidory – pozostaje tajemnicą, która to konkretnie z kilkudziesięciu odmian pomidorów rosyjskich. Wreszcie, co stanowiło gwóźdź programu, po tym, jak wczoraj (z zachowaniem zasad bezpieczeństwa i dystansu społecznego) wydałem nadmiarowe papryki, umieściłem w końcu pozostałe 10 roślin – po jednej każdej odmiany – w nowych doniczkach, stanowiących ich ostateczną destynację.

Nie tylko miło jest się przekonać, że pielęgnowane rośliny mają bez wyjątku solidny system korzeniowy. Wykonując te "niepotrzebne" czynności w czasie nagłego ograniczenia kontaktów społecznych i doskwierającej izolacji nie sposób nie pomyśleć, jak to dobrze, że posiada się upodobania i hobby. Teraz ostrzej niż zazwyczaj widać, jak po prostu patologiczna jest żabia perspektywa wyrobnictwa i rutyniarstwa, każąca ograniczyć horyzont zainteresowań do bardziej-praktycznych-kwestii.

I przy okazji przychodzą do głowy różne pomysły. Niedawno przypadkiem dowiedziałem się, że istnieje ozdobny kultywar papryki rocznej, zwany Count Dracula. Nie tylko Vlad Ţepeş jest zasadnym powodem, aby niejeden człowiek uznawał za obciachowe wywodzenie swego rodowodu od dawnych klas i warstw wyższych – a niezależnie od tego mam nadzieję, że żeńska część mego grona czytelniczego nie obrazi się, gdy przypomnę inną budzącą grozę postać...

Ponieważ jednak dwie słynne z ostrości papryki łatwo przywodzą na myśl imiona żeńskie, aż dziw, że – przynajmniej wedle mojej najlepszej wiedzy – żaden z rozlicznych kultywarów papryk ostrych nie zyskał jeszcze nazwy Erzsébet Báthory. Jeśli zatem ktoś szuka nazwy dla nowego kultywaru, może "ukraść" mój pomysł i niech nie czuje się w związku z tym do niczego zobowiązany/-a. Choć rzecz jasna przyjmę ewentualne podarunki z wdzięczności – te małe, których się i tak nie spodziewam, chętnie, a większe, których się tym bardziej nie spodziewam, jeszcze chętniej.

I choć przed chwilą mowa była o księżnej, to po głowie (doprawdy nie wiem, czemu) wciąż mi chodzą ostatnie strofy wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego "Wróci wiosna, baronowo"...


Czemu dni wesołe nie są,
czemu z oka płynie łza?
Cierpliwości, baronesso,
jeszcze miesiąc, jeszcze dwa,

a powrócą nasze święta
(jak najprędzej pragnąłbym),
szał zmysłowy się rozpęta,
huknie harfa: rym cym cym,

i pochłonie przepych kanap
purpurowe serca dwa.
W górę uszy, ukochana,
TRULLA, TRULLA, TRULLA LA.



--

Tworzenie treści na Ostrym blogu pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników. 

https://www.paypal.com/paypalme.ostryblog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz