wtorek, 25 lutego 2020

Czarne żądło



Ta dość młoda odmiana nie jest rekordzistką ostrości. Ale ma swojego kopa – i do tego świetny smak. Poza tym zachowuję do niej duży sentyment – należy do grona paru kultywarów papryki habanero, które parę lat temu zaczęły współtworzyć mą arcywspaniałą, pierwszą parapetową "plantację".


Mowa o Black Stinger, papryce uzyskanej kilkanaście lat temu w Hiszpanii przez Petera Merle, mającej być mieszańcem habanero czekoladowej i kompletnie nieznanej mi odmiany Clavo. Mająca swoją renomę niemiecka Chili Food zapewnia na swej stronie internetowej, że Black Stinger w pełni zasługuje na swą nazwę – "jej ostrość żądli". Znajdujemy też informację, że papryka ta osiąga ponad 500 tys. jednostek Scoville'a, choć inne – dość nieliczne – źródła, z którymi się zapoznawałem, przedstawiają skromniejsze wyniki. Różni ludzie potrafią też różnie oceniać jej ostrość organoleptyczną, czyli realnie odczuwalną, nieraz wyraźnie odmienną od ostrości chemicznej (tj. realnej zawartości kapsaicyny i pozostałych kapsaicynoidów).

Odmiana ta została, całkowicie zasłużenie, pochwalona przez Chili Food także za wyśmienitą, zawsze przecież bardzo ważną nutę nieostrą – ten "drobiazg", za sprawą którego mogę bez zająknięcia zaraz po sobie wymienić wśród swych ulubionych papryk Cayenne i Carolina Reaper.

Chili Food określa smak Black Stinger jako "lekko orzechowy"; podobnie opisują go zresztą inni autorzy. Sam doszukałem się w nim także akcentów czekoladowych i bardzo wyraźnej, choć nie natrętnej słodkości. (Bynajmniej nie tylko Fatalii, potrafiąca subtelnie dosłodzić cały obfity obiad, sprawia, że moim zdaniem najpopularniejsza papryka łagodna bardziej niż na zwyczajowe miano papryki słodkiej zasługuje na nazywanie ją papryką półwytrawną.) Niewątpliwie to smak, który podwyższa górną granicę przyjemnej ostrości – w szczególności komuś, kto pochłania wielokrotnie więcej chili niż "zwykły śmiertelnik", lecz mimo to absolutnie nie spodziewa się zwycięstwa w konkursie na jedzenie ostrych papryk.


To papryka, która nie należy jeszcze do ścisłego grona superhotów, lecz przynajmniej w moim odbiorze prześciga o kilka długości przeciętną "marketową" habanero. Posiada też wiele zalet jako roślina ozdobna – rośnie do dużych rozmiarów, ma grube pędy i raczej dość ciemne, intensywnie zielone i dorodne liście. Te walory dopełnia atrakcyjna czekoladowa barwa owoców, których kolejną zaletą, pomijając ostrość i smak, pozostaje relatywnie gruby miąższ.

Niestety, nie zapamiętałem tej odmiany jako tak plennej, jak wynikałoby to z internetowych pochwał – może jednak to wyłącznie powód dla mnie do samokrytyki za nieudolną uprawę. Nie mam jednak nawet cienia wątpliwości, że to ogromna szkoda, iż Black Stinger nie zyskał większej popularności. Zdecydowanie na nią zasługuje. Mocno polecam go tym, którzy nie posiali jeszcze chili, lecz chcieliby to uczynić, a przy tym zaryzykować i posiać coś mniej banalnego niż "jeden standardowy lajcik, jedna wypróbowana nieco ostrzejsza odmiana i jeden sprawdzony superhot". Nie powinni potem żałować!

Na koniec nieco o nazwie omawianej odmiany. Może ona nieco skonfudować, bynajmniej niekoniecznie przez skojarzenie z amerykańskimi pociskami przeciwlotniczymi. Słowo stinger daje się przetłumaczyć z angielskiego jako żądłówka czy też posiadacz żądła – przyznam, że długo zastanawiałem się czy Black Stinger to czarna osa, czy też czarny skorpion. Samo żądło to wszak standardowo sting – jednak, jak się doczytałem, nieraz również właśnie stinger.

A zatem... po prostu czarne żądło! Mimo to, chyba trop z czarną osą był właściwy i nasza papryka zawdzięcza pewnie swą nazwę bardzo zresztą intrygującym owadom. Chodzi mianowicie o około ćwierć tysiąca żyjących na różnych kontynentach os-samotnic z rodzajów Pepsis i Hemipepsis, po angielsku określanych mianem – zgaduj, zgadula! – tarantula hawk. Osy te dorastają do 5 cm długości, składają jaja w ciele tarantul, które paraliżują swym jadem, aby ich potomstwo mogło pożywiać się ciałem unieruchomionego użądleniem czy serią użądleń pająka. Larwy sprawiają wrażenie w upiorny sposób roztropnych: dość długo nie dobierają się do żywotnych organów żywiciela, tak by jak najpóźniej spowodować jego śmierć.

Również dorosły owad potrafi zapewnić wiele atrakcji – żadna inna osa nie żądli tak boleśnie. Ból zadawany przez te czarne osy osiąga poziom 4.0 w skali bólu Schmidta. Tarantula hawks ustępują pod tym względem – przynajmniej w świecie błonkówek – jedynie mrówkom z rodzaju Paraponera, znanym też jako mrówki-pociski (nie mylić z mrówkami ognistymi).



Bez względu na to czy dobrze rozpoznałem pochodzenie nazwy Black Stinger, czy też owa nazwa ma jednak jakiś inny rodowód, warto chwilę poszperać w internecie i wydać kilka złotych na odpowiednie nasiona.

--

Tworzenie treści na Ostrym blogu pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników. 

https://www.paypal.com/paypalme.ostryblog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz