Podobnie jak wiele innych
osób preferujących ostrą kuchnię, samemu bawię się w
przyrządzanie sosów. Dawniej bazowałem na jednym, nie swoim
przepisie, opartym o mango
i habanero, i dopiero w słusznie minionym ubiegłym roku
zabrałem się za komponowanie własnych przepisów.
Zaczęło się na
przełomie wiosny i lata, gdy – przez ocieplający się klimat
wyjątkowo wcześnie – zaczęły dojrzewać morwy.
To one wraz z cytrusami stanowiły bazę mego pierwszego autorskiego
sosu ostrego – sosu o bardzo złożonym składzie, choćby ze
względu na długą listę przypraw ziołowych i korzennych, z
imbirem,
cynamonem
i pieprzem
syczuańskim na czele. Był to też zdecydowanie najsłodszy sos
ostry, jaki w ogóle zrobiłem. Ostrość zapewniła świeża
habanero
oraz mieszanka chili suszonych – od cayenne
po superhoty.
Choć był bardzo źle
zmiksowany, osobiście mi odpowiadał, a fakt, że wyszedł mi w
dużym nadmiarze, ucieszył paru obdarowanych znajomych. Usłyszałem,
że to sos o świetnym zapachu, kojarzącym się początkowo bardziej
z powidłami owocowymi niż z ostrym sosem, i bardzo
charakterystyczny przez zawartą w nim bombę korzenną.
Nie odniosłem z nim
jednak sukcesu na III
Zlocie Ostrożerców w Chorzowie – otrzymałem tylko jeden głos
w konkursie na najlepszy sos. Mogę tylko powiedzieć, że nie jest
mi wstyd z powodu przegranej choćby z racji poziomu, jaki
reprezentowali rywale – wszystkie sosy, z którymi stanęli w
szranki, wypróbowałem z ogromną przyjemnością.
Co zabawne, znalazłem
się tam nie tylko z sosem morwowym, lecz dwoma kolejnymi, specjalnie
na tę okazję przygotowanymi dzień wcześniej sosami. Pierwszy z
nich to sos jeżynowy
– najmniej ostry ze wszystkich, które przyrządziłem w ubiegłym
roku. Chyba dzięki wyraźnej nucie kawowo-czekoladowej ma też
"opóźniacz" – pali po ładnych paru sekundach. Drugi –
to sos oparty na czeremsze,
z dodatkiem tarniny
i śliwki suszonej, najbardziej pracochłonny ze wszystkich, ale, jak
dziś uważam, to on wypadł mi najlepiej.
W końcu nie wystawiłem
ich jednak w Chorzowie do konkursu. Może szkoda, gdyż pod koniec
zlotu dałem je do wypróbowania ostatnim obecnym jeszcze uczestnikom
i uczestniczkom. Reakcje były bardzo pozytywne, a czasem nawet
entuzjastyczne. Jednak jako ktoś, kto przygotowywał te sosy w
pośpiechu dzień wcześniej i raz za razem degustował, coraz
bardziej doszukiwałem się w nich nade wszystko mankamentów i gdy
dałem je innym do skosztowania, aż zdawało mi się momentami, że
jako twórca jestem zarazem największym malkontentem.
Sosy te były potem
chwalone jako głęboko owocowe, choć inni z kolei nie potrafili
dostrzec w nich nazbyt wiele ponad ostry dżem.
Wreszcie na przełomie
jesieni i zimy zrobiłem ostatni dotąd swój sos – z jarzębiny.
Bazowy owoc znalazł się tu w stosunku 1:1 z superhotami, w
przeciwieństwie do moich bardzo złożonych poprzednich sosów
autorskich ma też bardzo krótką listę składników. Po raz
pierwszy w ogóle nie użyłem cukru – choć wykorzystałem nieco
miodu. Początkowo zdało mi się, że wyszedł mi kulinarny obciach,
przekonałem się jednak do swego produktu, gdy wypróbowałem go
jako dodatek do dań jarskich z kapustą. Sprawdził się również
dodany do wódki... jak i przy innych okazjach. Co więcej,
parę osób po skosztowaniu go nawet ów sos ode mnie nabyło.
Chyba kolejny raz
popadłem jako kucharz w hipertrofię samokrytycyzmu...
W tym roku zamierzam
opracować udoskonalone wersje ubiegłorocznych sosów. Mam przy tym
już na oku suszoną morwę i jarzębinę oraz syrop z czeremchy,
gdyż niespecjalnie uśmiecha mi się robienie sosów sezonowych.
Ponieważ zaś mam upodobanie do wykorzystywania w swych przetworach
rzadziej używanych owoców, myślę także o przyrządzeniu sosów z
pigwy oraz rokitnika.
Choć nie wykluczam też zrobienia sosu ekstremalnego na bazie
kiszonej Carolina
Reaper – robię wszak sosy owocowe, a przecież chili to nie
tylko przyprawa ostra, lecz również przyprawa owocowa.
I mam nadzieję, że nowe wersje starych sosów prześcigną o lata świetlne te ubiegłoroczne.
I mam nadzieję, że nowe wersje starych sosów prześcigną o lata świetlne te ubiegłoroczne.
--
Tworzenie treści na Ostrym blogu pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz