Dziś na obiad placki
ziemniaczane. Ale trochę inaczej niż zwykle – zamiast zetrzeć
obrane ziemniaki na tarce, potraktowałem je blenderem kielichowym,
co pozwoliło uzyskać wyjątkowo gładką masę. Potem formowanie i
błyskawiczne smażenie na patelni. Inna konsystencja niż ta, do
której dotąd byłem przyzwyczajony – prawie podpieczona kasza
manna o smaku placków ziemniaczanych. Ale inna – to nie znaczy, że
gorsza.
Do kolejnej porcji dodaję
nieco dwóch sosów ekstremalnych – trochę więcej Deathcrush
(o którym wkrótce więcej) i dosłownie ułamek kropelki Extreme
Prejudice, o którym już
pisałem. Szybkie, ale dokładnie rozprowadzenie sosów w całej
masie i repetycja procedury z pieczeniem. Nieco obawiałem się
przesadzenia z ostrością – ale nic z tego, ostrość raczej
umiarkowana i dzięki uzyskanej konsystencji perfekcyjnie wyrównana,
wrażenie matematycznego constansu.
Trzecia partia –
dochodzi nieco posiekanego szczypiorku. O to właśnie chodzi, żeby
bez większego wysiłku zrobić bazowo tę samą potrawę w trzech
odsłonach. Tym lepiej, że finalny wariant robi wrażenie
najpełniejszego. A każdy z nich trzech – lepszy do podjadania niż
chipsy.
Trzeba powtórzyć
niezadługo zabawę. I umieć cieszyć się małymi rzeczami.
--
Tworzenie treści na Ostrym blogu pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz