wtorek, 21 stycznia 2020

Frenezje romantyczne... czy po prostu Carolina Reaper


W internecie krążą różne opowieści tych, którzy odważyli się spróbować legendarnej już Carolina Reaper. Opowieści często zdrowo zakręcone, a nieraz nawet na swój sposób brutalne, choć efekty nieumiarkowanych zabaw z chili zwykle wyglądają straszniej niż mają się w rzeczywistości. Parę tego rodzaju jakże doniosłych świadectw postanowiłem zgromadzić w jednym miejscu – i zapraszam również do obejrzenia filmików, które są stare, ale jare.




Pierwszy autor wyznań, którego pozwolę sobie zacytować, pisze, że spróbowanie całej papryki było błędem i że "nie należy spożywać niczego, co wygląda jak z piekła rodem, i powinienem to [wcześniej] pojąć". Wcale to jednak nie znaczy, że degustacja najostrzejszej papryki świata była dla niego od początku całkowicie nieprzyjemna. Wprost przeciwnie: "Była soczysta, słodka, całkiem możliwe, że to najsmaczniejsza papryka, jakiej kiedykolwiek spróbowałem" (sic!). Ktokolwiek próbował tych owoców – nawet ktoś, kto nie uważa w efekcie tego za pomyłkę – nie będzie już tu dostrzegał szczególnie jaskrawego paradoksu.

Nasz nieszczęśnik dodaje jeszcze: "Byłem nieco zdziwiony, że w ogóle taka wściekła papryka może być tak smaczna". Gdy jednak przełknął ową pychotkę, zaczęły się schody. "W jednej chwili poczułem się, jakby wystrzelono mnie prosto na Słońce. Sam diabeł zaczął wtykać mi prosto w usta rozżarzone węgle. To była gorączka, jakiej moje ciało nigdy dotąd nie zaznało. Tak jakby wpuszczono mi w usta małą kolonię mrówek ognistych i pozwolono im harcować. Kiedyś pokąsały mnie mrówki ogniste – wrażenia były bardzo podobne".

Siódme poty i poczerwieniała twarz. "Zstępowałem coraz głębiej i głębiej w czeluście piekieł" – nasz autor zdaje się wchodzić w rolę mistyka, doznającego objawienia lucyferycznego. "Miną kolejne godziny, nim zaznam jakiejkolwiek ulgi. Reaper uczynił teraz swym jeńcem me bebechy – i duszę". Punktują go Mike Tyson, George Foreman... i wierne jak pies mrówki ogniste, przechodzące swobodnie przez całą długość przewodu pokarmowego. Z każdą kolejną godziną było gorzej. "To była męka – niczym dźgnięcie w trzewia skręcającym się nożem. Eksplozje i gwałtowne uderzenia czystego bólu utrzymywały się przez ponad 8 godzin".

Kolejny potwornie doświadczony życiowo delikwent tak oto się spowiada: "Przez pierwszych 20 minut czułem się, jakbym z każdym oddechem rozpalał do białości węgle w swych ustach. Moje gardło nabrzmiało i zdawało się, że oczy wyskoczą mi z orbit. Woda lała się obficie z mych ust i nosa, a krople potu pokryły me czoło. Serce mi łomotało". Wreszcie jednak, po 20 minutach, piekło w gębie minęło...

Lecz na tym nie koniec. Po godzinie zaczął się ból żołądka, który po kolejnej godzinie stał się nie do zniesienia. "Rzyganie zdało się być aktem egzorcyzmu, gdyż moje ciało pragnęło za wszelką cenę wyrzucić z siebie demona". Myślał nawet o wezwaniu pomocy medycznej, w końcu jednak zrezygnował z tego i po prostu odcierpiał swoje przez bitych sześć godzin.

Jak pisze, zdecydował się na skosztowanie całej papryki, ponieważ najpierw spróbował samego jej czubka, który wydał mu się (i najpewniej rzeczywiście był) niezbyt ostry. Co więcej, wielu ludzi kusi się na nazbyt zuchwałą próbę, ponieważ na początku próbują właśnie czubka papryki. Tymczasem prawdziwym rezerwuarem kapsaicyny i kapsaicynoidów w każdej papryce chili – od najbardziej "lajtowej" aż po superhoty – pozostają membrany nasienne, choć wcale nie same nasiona.

Powyższe – to wcale niekoniecznie najbardziej plastyczne i barwne opisy wrażeń po konsumpcji Carolina Reaper. Kilka lat temu inny amator chili brał udział w specyficznym konkursie na jedzenie ostrych papryk – każdy uczestnik miał zjeść w jak najkrótszym czasie 3 owoce CR. Ten, kto opisał swe wrażenia z tym związane, nie wygrał zmagań – potrzebował niecałych 22 sekund wobec 12 sekund, przez które ze zjedzeniem papryczek uporał się zwycięzca.

Nie to mnie jednak szczególnie interesuje, lecz opis związanych z tym przeżyć. Nasz uczestnik konkursu przełknął kolejne owoce dość szybko, by nie zdążył delektować się smakiem. Musiał następnie odczekać 60 sekund na scenie, tak by dowieść, że rzeczywiście przełknął trzy jagody.

Odczucie ostrości sięgnęło szczytu po 5-6 minutach. Następnie organizm wyzwolił znaczną ilość endorfin, wywołujących poczucie euforii. "Nie dbałem o to, że skończyłem na ósmym miejscu. Byłem jednym z nielicznych, dumny, pełen brawury. Czy zjadłeś wczoraj trzy papryki Carolina Reaper? Nie sądzę".

"Radosne uniesienie trwało około godziny". Następnie "odczułem palenie tuż pod mostkiem. To dziwne, pomyślałem: Dlaczego to zaczęło się po tak długim czasie? Powoli zaczęło narastać, ale ciągle myślałem, że to nic szczególnego. Przecież ja tylko zjadłem trzy najostrzejsze papryki świata".

Sprawy przybrały gorszy obrót, gdy nasz bohater opuścił imprezę i udał się na dworzec kolejowy. "Zacząłem mieć trudności z oddychaniem. Oblałem się zimnym potem. Byłem zgarbiony, idąc przez stację dziecięcymi kroczkami. W końcu musiałem przystanąć i przysiąść na balustradzie" – obok dwóch bezdomnych.

"Zbierając w sobie wszystkie siły, ruszyłem naprzód, aż znalazłem toaletę męską i zatoczyłem się do wychodka, z nadzieją, że zwymiotuję i skończy się męka". Nic z tego, poza myślą, że właśnie się umiera – w końcu jednak objawy nieco ustąpiły, a gość zdołał dotrzeć pociągiem do swego Brooklynu. Lecz Carolina Reaper łatwo nie odpuszcza: "Ledwo wysiadłem, powrócił palący ból. Tak jakby ktoś umieścił białą, gorącą kulę niklu tuż nad moim brzuchem"...

"Jakoś dotarłem do domu, ostrzegłem żonę, że jestem niedysponowany, i padłem na łóżko, gdzie aż do rana cierpiałem najgorsze dolegliwości. Położę się na boku, ból przejdzie, i zdołam zasnąć przez godzinę albo dwie. Lecz wtedy – och, jak pali! Moja żona dała mi jogurt z pełnego mleka do wypicia i suchy chleb do zjedzenia, ale nic nie pomagało, i obawiała się, że reapery dosłownie wypalą mi dziurę w brzuchu".

Pomógł dopiero... lek na zgagę, czyli rozpuszczony w wodzie proszek do pieczenia. Feralny uczestnik konkursu wcale nie żałuje przy tym swego doświadczenia – utrzymującego się przez co najmniej pół doby wrażenia agonii, którym okupił wcześniejszą, półtoragodzinną euforię.

Można powiedzieć pół żartem, pół serio, że nieco większe dawki papryki Carolina Reaper wywołują hipochondrię – konsument myśli, że umiera, choć jego życie nie jest zagrożone. W rzeczywistości, aby zażyć dawkę śmiertelną kapsaicyny, należałoby zjeść naraz około 1,5 kg tej odmiany papryki. Teoretycznie prędzej możliwa byłaby śmierć w wyniku zaduszenia czy zakrztuszenia – czy, być może, nierozważnych działań podjętych w wyniku ataku paniki.

Taka malutka papryczka, a tyle ognia...

(Tłumaczenia, których dokonałem, absolutnie niekoniecznie są dosłowne – zdecydowanie bardziej zależało mi na jak najlepszym oddaniu sensu tego, co tłumaczę. Inni mają wszelkie prawo za to mnie krytykować, jeśli tylko przyjdzie im na to ochota – lecz niekoniecznie jeszcze skłonią mnie przez to do samokrytyki.)

--

Tworzenie treści na Ostrym blogu pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników. 

https://www.paypal.com/paypalme.ostryblog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz