W internecie krążą
różne opowieści tych, którzy odważyli się spróbować
legendarnej już Carolina
Reaper. Opowieści często zdrowo zakręcone, a nieraz nawet na
swój sposób brutalne, choć efekty nieumiarkowanych zabaw z chili
zwykle wyglądają straszniej niż mają się w rzeczywistości. Parę
tego rodzaju jakże doniosłych świadectw postanowiłem zgromadzić
w jednym miejscu – i zapraszam również do obejrzenia filmików,
które są stare, ale jare.
Pierwszy autor wyznań,
którego pozwolę sobie zacytować, pisze,
że spróbowanie całej papryki było błędem i że "nie należy
spożywać niczego, co wygląda jak z piekła rodem, i powinienem to
[wcześniej] pojąć". Wcale to jednak nie znaczy, że
degustacja najostrzejszej papryki świata była dla niego od początku
całkowicie nieprzyjemna. Wprost przeciwnie: "Była soczysta,
słodka, całkiem możliwe, że to najsmaczniejsza papryka, jakiej
kiedykolwiek spróbowałem" (sic!). Ktokolwiek próbował
tych owoców – nawet ktoś, kto nie uważa w efekcie tego za
pomyłkę – nie będzie już tu dostrzegał szczególnie jaskrawego
paradoksu.
Nasz nieszczęśnik
dodaje jeszcze: "Byłem nieco zdziwiony, że w ogóle taka
wściekła papryka może być tak smaczna". Gdy jednak przełknął
ową pychotkę, zaczęły się schody. "W jednej chwili poczułem
się, jakby wystrzelono mnie prosto na Słońce. Sam diabeł zaczął
wtykać mi prosto w usta rozżarzone węgle. To była gorączka,
jakiej moje ciało nigdy dotąd nie zaznało. Tak jakby wpuszczono mi
w usta małą kolonię mrówek ognistych i pozwolono im harcować.
Kiedyś pokąsały mnie mrówki ogniste – wrażenia były bardzo
podobne".
Siódme poty i
poczerwieniała twarz. "Zstępowałem coraz głębiej i głębiej
w czeluście piekieł" – nasz autor zdaje się wchodzić w
rolę mistyka, doznającego objawienia lucyferycznego. "Miną
kolejne godziny, nim zaznam jakiejkolwiek ulgi. Reaper uczynił teraz
swym jeńcem me bebechy – i duszę". Punktują go Mike Tyson,
George Foreman... i wierne jak pies mrówki ogniste, przechodzące
swobodnie przez całą długość przewodu pokarmowego. Z każdą
kolejną godziną było gorzej. "To była męka – niczym
dźgnięcie w trzewia skręcającym się nożem. Eksplozje i
gwałtowne uderzenia czystego bólu utrzymywały się przez ponad 8
godzin".
Kolejny potwornie
doświadczony życiowo delikwent tak oto się
spowiada: "Przez pierwszych 20 minut czułem się, jakbym z
każdym oddechem rozpalał do białości węgle w swych ustach. Moje
gardło nabrzmiało i zdawało się, że oczy wyskoczą mi z orbit.
Woda lała się obficie z mych ust i nosa, a krople potu pokryły me
czoło. Serce mi łomotało". Wreszcie jednak, po 20 minutach,
piekło w gębie minęło...
Lecz na tym nie koniec.
Po godzinie zaczął się ból żołądka, który po kolejnej
godzinie stał się nie do zniesienia. "Rzyganie zdało się być
aktem egzorcyzmu, gdyż moje ciało pragnęło za wszelką cenę
wyrzucić z siebie demona". Myślał nawet o wezwaniu pomocy
medycznej, w końcu jednak zrezygnował z tego i po prostu odcierpiał
swoje przez bitych sześć godzin.
Jak pisze, zdecydował
się na skosztowanie całej papryki, ponieważ najpierw spróbował
samego jej czubka, który wydał mu się (i najpewniej rzeczywiście
był) niezbyt ostry. Co więcej, wielu ludzi kusi się na nazbyt
zuchwałą próbę, ponieważ na początku próbują właśnie czubka
papryki. Tymczasem prawdziwym rezerwuarem kapsaicyny
i kapsaicynoidów w każdej papryce chili – od najbardziej
"lajtowej" aż po superhoty – pozostają membrany
nasienne, choć wcale nie same nasiona.
Powyższe – to wcale
niekoniecznie najbardziej plastyczne i barwne opisy wrażeń po
konsumpcji Carolina Reaper. Kilka lat temu inny amator chili brał
udział w specyficznym konkursie na jedzenie ostrych papryk – każdy
uczestnik miał zjeść w jak najkrótszym czasie 3 owoce CR. Ten,
kto opisał
swe wrażenia z tym związane, nie wygrał zmagań
– potrzebował niecałych 22 sekund wobec 12 sekund, przez które
ze zjedzeniem papryczek uporał się zwycięzca.
Nie to mnie jednak
szczególnie interesuje, lecz opis związanych z tym przeżyć. Nasz
uczestnik konkursu przełknął kolejne owoce dość szybko, by nie
zdążył delektować się smakiem. Musiał następnie odczekać 60
sekund na scenie, tak by dowieść, że rzeczywiście przełknął
trzy jagody.
Odczucie ostrości
sięgnęło szczytu po 5-6 minutach. Następnie organizm wyzwolił
znaczną ilość endorfin, wywołujących poczucie euforii. "Nie
dbałem o to, że skończyłem na ósmym miejscu. Byłem jednym z
nielicznych, dumny, pełen brawury. Czy zjadłeś wczoraj trzy
papryki Carolina Reaper? Nie sądzę".
"Radosne uniesienie
trwało około godziny". Następnie "odczułem palenie tuż
pod mostkiem. To dziwne, pomyślałem: Dlaczego to zaczęło się po
tak długim czasie? Powoli zaczęło narastać, ale ciągle myślałem,
że to nic szczególnego. Przecież ja tylko zjadłem trzy
najostrzejsze papryki świata".
Sprawy przybrały gorszy
obrót, gdy nasz bohater opuścił imprezę i udał się na dworzec
kolejowy. "Zacząłem mieć trudności z oddychaniem. Oblałem
się zimnym potem. Byłem zgarbiony, idąc przez stację dziecięcymi
kroczkami. W końcu musiałem przystanąć i przysiąść na
balustradzie" – obok dwóch bezdomnych.
"Zbierając w sobie
wszystkie siły, ruszyłem naprzód, aż znalazłem toaletę męską
i zatoczyłem się do wychodka, z nadzieją, że zwymiotuję i
skończy się męka". Nic z tego, poza myślą, że właśnie
się umiera – w końcu jednak objawy nieco ustąpiły, a gość
zdołał dotrzeć pociągiem do swego Brooklynu. Lecz Carolina Reaper
łatwo nie odpuszcza: "Ledwo wysiadłem, powrócił palący ból.
Tak jakby ktoś umieścił białą, gorącą kulę niklu tuż nad
moim brzuchem"...
"Jakoś dotarłem do
domu, ostrzegłem żonę, że jestem niedysponowany, i padłem na
łóżko, gdzie aż do rana cierpiałem najgorsze dolegliwości.
Położę się na boku, ból przejdzie, i zdołam zasnąć przez
godzinę albo dwie. Lecz wtedy – och, jak pali! Moja żona dała mi
jogurt z pełnego mleka do wypicia i suchy chleb do zjedzenia, ale
nic nie pomagało, i obawiała się, że reapery dosłownie wypalą
mi dziurę w brzuchu".
Pomógł dopiero... lek
na zgagę, czyli rozpuszczony w wodzie proszek do pieczenia. Feralny
uczestnik konkursu wcale nie żałuje przy tym swego doświadczenia –
utrzymującego się przez co najmniej pół doby wrażenia agonii,
którym okupił wcześniejszą, półtoragodzinną euforię.
Można powiedzieć pół
żartem, pół serio, że nieco większe dawki papryki Carolina
Reaper wywołują hipochondrię – konsument myśli, że umiera,
choć jego życie nie jest zagrożone. W rzeczywistości, aby zażyć
dawkę śmiertelną kapsaicyny, należałoby zjeść
naraz około 1,5 kg tej odmiany papryki. Teoretycznie prędzej
możliwa byłaby śmierć w wyniku zaduszenia czy zakrztuszenia –
czy, być może, nierozważnych działań podjętych w wyniku ataku
paniki.
Taka malutka papryczka, a
tyle ognia...
(Tłumaczenia, których
dokonałem, absolutnie niekoniecznie są dosłowne – zdecydowanie
bardziej zależało mi na jak najlepszym oddaniu sensu tego, co
tłumaczę. Inni mają wszelkie prawo za to mnie krytykować, jeśli
tylko przyjdzie im na to ochota – lecz niekoniecznie jeszcze
skłonią mnie przez to do samokrytyki.)
--
Tworzenie treści na Ostrym blogu pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz