środa, 24 czerwca 2020

Ognisko i kwiat paproci



W najkrótszą noc roku nie skakałem przez ognisko ani nie poszukiwałem kwiatu paproci, oczekiwałem natomiast kolejnej przesyłki od Ostrych Dziejów – truskawkowej "Nocy Kupały" w wersji na bazie superhotów (podobnie jak w przypadku pozostałych sosów gotowanych od torunian, dostępna jest jeszcze wersja na bazie habanero). I kolejny raz sos gotowany z tej "stajni" okazuje się być wartym uwagi.

Pierwsze, co w tym sosie wyczułem, to przy tym nie truskawki, lecz cytrusy. Wyraźnie przy tym to subtelniejsze limonki, a nie bardziej kwaśne cytryny – zapewniają dobrze wyczuwalną, lecz stonowaną kwaskowość. Nie znaczy to, że nuta cytrusowa zabija tę truskawkową – obie współgrają ze sobą i już same użyte owoce (nie licząc jeszcze papryk, o których dalej...) zapewniają temu sosowi wyraźną złożoność smaku.

Jest to sos bardzo zdecydowanie owocowy, lecz jednocześnie nie schodzą z pierwszego planu również specyficzne akcenty aromatyczne – to rzeczywiście znak firmowy Ostrych Dziejów, przynajmniej gdy mowa o ich sosach gotowanych. Tym razem to jednak nie kolendra (jak w wypadku "Pieruna") czy przyprawy korzenne (jak w wypadku "Dażboga"), lecz chipotle, czyli wędzona jalapeño. W sosie, w którym o jednostkach Scoville'a decydują superhoty, praktycznie nie wpływa ona na ostrość, nadaje jednak dymnego posmaku, który przy tym jest chyba bardziej wysubtelniony niż gdyby użyto aromatu dymu wędzarniczego.

Na stronie producenta jako smak wiodący – obok truskawek, limonek i chipotle – wymieniony jest jeszcze smak czosnku, osobiście jednak nie odebrałem go jako nadzwyczajnie wyrazistego.

Użyte superhoty to tradycyjnie Carolina Reaper, Trinidad Moruga Scorpion i Bhut Jolokia, a zatem kolejny raz pójście po linii najmniejszego oporu. Co zresztą nie stanowi żadnego zarzutu – sam zapewne na miejscu producenta dobrałbym papryki podobnie. Kolejny raz ostrość częściowo uderza od razu czy prawie od razu, po czym szybko rośnie i nie każe długo czekać na kulminację. Jest jednak zarazem wkomponowana w całość, znów próg maksymalnej przyjemnej ostrości zostaje podwyższony. Wydaje mi się też, że odczuwalna ostrość w przypadku "Nocy Kupały" jest nieco niższa niż w przypadku "Pieruna" i "Dażboga" – moje odczucia w tej kwestii z pewnością jednak są subiektywne i mogą mocno różnić się od odczuć innych osób.

Nie jestem pierwszym, który recenzuje ten sos – wcześniej pojawiło się jego omówienie (i to obu wersji – z superhotami i z habanero) na skądinąd mocno niedocenionym kanale Domowe Degustacje Anioła. Nie zdradzam wszystkiego, co pojawiło się w tamtej recenzji – rzeknę tylko, że również rekomenduję "Noc Kupały" przede wszystkim do różnych rzeczy słodko-ostrych, w tym nawet ostrych słodyczy, choć nie mówię bynajmniej, że to jedyne możliwe zastosowania tego sosu.

I nareszcie bez żółtej nakrętki!

Zobacz też:

--

Tworzenie treści na Ostrym blogu pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników. 

https://www.paypal.com/paypalme.ostryblog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz