To po prostu haniebne, że przez z górą trzy lata funkcjonowania niniejszego bloga nie pojawiła się tu recenzja niniejszego sosu. A zatem... czas nadrobić tę horrendalną zaległość.
Nie zabrakło w ostatnich tygodniach u mnie recenzji produktów, zapewniających ostrość, która najprzyjemniejsza potrafi się okazać parę minut po kulminacji – już po odejściu od stołu, gdy ciągle jest dobrze wyczuwalna, lecz zdąży wyraźnie opaść. Tym razem mowa o smakołyku, zapewniającym ostrość, która najprzyjemniejsza jest... zdecydowanie właśnie wówczas, gdy kulminuje.
"Iskrą" Dzikiego Billa można się cieszyć już od ładnych kilku lat, a producent reklamował ją jako pierwszy rzeczywiście ostry sos barbecue na polskim rynku. I rzeczywiście, to nade wszystko... wyraźnie dymny sos, za sprawą papryki wędzonej oraz dymu w płynie. Ta pochodząca z dwóch różnych składników nuta wędzona okazuje się nutą wiodącą – ale wcale, ani trochę nie natrętną, gdyż znajduje się w znakomitym towarzystwie wybornej nuty pomidorowej oraz...
Trzecie, co osobiście wyczuwam, to nuta jakby śliwkowa, za którą odpowiada najpewniej dodatek whisky (spokojnie, alkohol uległ wygotowaniu...) i która dodaje produktowi głębi i intensywności. O właśnie, głębia i intensywność – to dwa słowa dobrze definiujące smak tego sosu. Wspomniane już składniki – i kolejne, w tym między innymi musztarda, sok z cytryn czy (zła wiadomość dla restrykcyjnych wegan, ale już nie wegetarian) miód – gwarantują też pewną złożoność, którą trudno w pełni docenić za pierwszym razem, choć sos "podchodzi" i smakuje z miejsca.
"Iskra" ma umiarkowaną słodkość – osobiście określiłbym ją jako półsłodką; lekko wyczuwalna jest słoność. Niewymienione w recenzji składniki dopełniają i harmonizują całość, osobiście (przypomnę truizm: każda recenzja jest mniej czy bardziej subiektywna...) nie odbieram jednak żadnego z nich jako pierwszoplanowego. A co z ostrością? W składzie wymienione są trzy różne papryki ostre: cayenne, habanero i Trinidad Moruga Scorpion. Palenie dobrze ogarnia usta i język, mi jednak nie kojarzy się z trzecią z wymienionych jagódek, a wprost przeciwnie, z tą pierwszą (należącą zresztą do najsmaczniejszych papryk – ale nie o tym teraz...). Pikanteria jest dobrze wyczuwalna, można jednak bezkarnie chlapnąć większą ilość tego sosu – czego raczej nie powiedziałbym o dużej części innych produktów dotąd tu recenzowanych.
Sos jest znakomicie, bardzo dokładnie zblendowany, robi wrażenie (niemal) idealnie gładkiego. Dobrze się leje, lecz nie jest rzadki – słowem, konsystencja to kolejny z wielu atutów "Iskry".
Produkt ten powstał z myślą o potrawach grillowanych, chyba jednak osoby preferujące sporą paletę różnych rodzajów diety – czy to zawierającej mięso, czy wegetariańskiej – mogą potraktować go jako dość uniwersalny sos, możliwy do częstego wykorzystania w kuchni.
Problemem dla niektórych może być cena. Jest to sos wyraźnie ostry, lecz odległy o lata świetlne od sosów ekstremalnych i jeśli ktoś szuka sosu jak najtańszego w przeliczeniu na przysłowiową jednostkę Scoville'a w litrze zupy, zdecydowanie bardziej zadowolony będzie z dowolnego recenzowanego tu sosu-killera – w tym "Ninja" czy choćby "Yolo" tego samego producenta. W tej chwili Dziki Bill życzy sobie 67,66 zł za butelkę półlitrową (wyglądającą poniekąd naprawdę full wypas!) – a zatem około 2 zł za łyżkę stołową; butelka 200 ml kosztuje zaś 37,22 zł.
Lepiej niemniej oszczędzić na czymś innym. Podtrzymuję wszystkie dotychczasowe pochwały recenzowanych tu produktów – ale "Iskra" to prawdziwa perła w koronie. Zadowoli osoby zaawansowane w ostrej kuchni, choć doza kapsaicyny będzie dla nich zupełnie odległa od piorunującej. Początkujących może zaś do takiej kuchni zachęcić – tak, z tej iskry może rozgorzeć pożar.
"Iskra" 500 ml
https://sklep.dzikibill.pl/produkt/dziki-bill-iskra-2/
"Iskra" 200 ml
https://sklep.dzikibill.pl/produkt/dziki-bill-iskra-ostry-sos-bbq-200ml/
--
Tworzenie treści na "Ostrym blogu" pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników: https://www.paypal.com/paypalme.ostryblog
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz