wtorek, 28 lipca 2020

Po owocach je poznacie



Trudno oczekiwać hiperwydajności, uprawiając papryki w doniczkach na parapecie. Stąd też, choć tuż przed ubiegłorocznym Sylwestrem wysiałem nasiona 10 odmian, do tej pory zdążyło mi zaowocować tylko 5.

Jedyną odmianą, której przynajmniej jeden owoc (z jak dotąd sześciu ogółem) zdążył już u mnie dojrzeć, pozostaje cayenne.



Częściowo dojrzałe są też pierwsze dwa owoce papryki tajskiej w wariancie pomarańczowym. W tym wypadku nie narzekam – łącznie jest już ponad 30 owoców (nawet ich nie liczę).



Cztery owoce wydała Beni Highlands – habanero o ostrości cayenne, chwalona nieraz za smak. Pozostaje czekać, aż papryczki wybarwią się na cytrynowożółty kolor i skonfrontować wówczas owe pochwały z rzeczywistością (a wówczas przedstawić ją pokrótce na blogu).



Zatem zaowocowały mi wszystkie trzy najmniej ostre odmiany. Jednak 17 owoców (jeśli żadnego nie przeoczyłem) zdążył już wydać prezentowany w swoim czasie w tym miejscu Black Stinger.



Iście stachanowskim wysiłkiem wykazała się Naga Jolokia w wariancie brzoskwiniowym – wynik to dotąd dwa owoce.



Pozostaje czekać na Fatalii białą, Red Savina, Bahamian Goat, Trinidad Moruga Scorpion i Carolina Reaper. Albo cierpliwość popłaca, albo nadzieja matką głupich.

--

Tworzenie treści na Ostrym blogu pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników. 

https://www.paypal.com/paypalme.ostryblog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz