poniedziałek, 27 lipca 2020

Gustowny lajcik



Parę razy obiła mi się o uszy nazwa PanDemonic – dopiero jednak w ostatnim czasie, dzięki uprzejmości kryjącej się za nią osoby, miałem przyjemność pierwszy raz skosztować sosów tej firmy z północno-zachodniego krańca Polski. W ofercie ma ona produkty o bardzo różnym poziomie ostrości – tym razem pokrótce omówię "Sos Późnego Lata", sosu w sam raz dla tych, którzy "może" i lubią ostre, ale... Choć i nawet dla tych, którzy lubią ostre bez "ale".

Oparty jest on o papryki, których ostrości nie trzeba się wprawdzie domyślać, lecz lata świetlne dzielą je od rekordów – takie jak chiltepin, cayenne i tabasco. Towarzystwo jabłka, marchwi, wyraźnie wyczuwalnych i zapewniających bardzo zachęcającą orientalną nutę przypraw aromatycznych oraz paru innych składników zapewnia unikalną, świetnie zbalansowaną, zapamiętywalną kompozycję smakową – przy czym smak da się odgadnąć za sprawą fantastycznego zapachu. Tego po prostu trzeba spróbować. I to naprawdę trzeba.

Nie powiem, że dawno nie jadłem nic aż tak dobrego. Ale nie powiem tak tylko dlatego, że średni poziom niszy pikantnych i ostrych sosów rzemieślniczych w Polsce trudno dostatecznie nachwalić. Dość, że tak dobrych rzeczy jadłem w ostatnim czasie bardzo niewiele. To gładki, bardzo jednolity, dość gęsty i wyraźnie, lecz nie natrętnie słodki sosik, o dość dużej dozie uniwersalności, choć osobiście preferuję go do kanapek i sałatek.

To nie żaden killer na superhotach. Przeciwnie, to lekki sos pikantny – choć może już nie tak lekki dla świętych tradycyjnych polskich podniebień, preferujących nieraz rzeczy obrzydliwie mdłe. Ten poziom ostrości przywodzi mi poza tym wspomnienie pewnej imprezy ostrożerców, na której – opowiadałem to już na tym blogu – zaraz po spróbowaniu największych lajcików dopadła mnie obawa, że odpadnę gdzieś w rejestrach cayenne, choć ostatecznie z przyjemnością dotarłem do superhotów.

Słowem – jadło się rzeczy o ileś poziomów ostrzejsze, lecz nie znaczy to, że ukłucie "Sosu Późnego Lata" jest niewyczuwalne. Nie powinien powalić on na glebę nawet początkującego ostrożercy, lecz dzieli go przepaść od wielu dostępnych w marketach "piekielnie ostrych" pozycji, w których ostrości pozostaje jedynie się domyślać. To może pazurek, a nie pazur – ale pazurek doskonale wyczuwalny.

Bliskie ideału. Poza tym, że znika błyskawicznie. 

--

Tworzenie treści na Ostrym blogu pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników. 

https://www.paypal.com/paypalme.ostryblog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz