Przedstawiałem już tu
oferowaną przez Dubai Food, znakomitą zresztą pastę
na bazie Carolina Reaper. Podobnymi pochwałami mógłbym przy
tym obdzielić ich kolejną pastę z superhota – Trinidad Scorpion.
Ale te pasty to jedynie część asortymentu podobnych produktów tej
firmy – produktów na różnych "piętrach" ostrości.
Pasty z papryk
ekstremalnych zasługują na najwyższą pochwałę – ale to samo
da się powiedzieć o paście nazwanej po prostu Harissa
(zgodnie z informacją na etykiecie zawierającej, podobnie jak
wcześniej wspomniane, 95% papryki) oraz kolejnej, na
bazie papryki Cayenne (również 95% papryki).
Komu w kuchni zależy
wyłącznie na killerach takich jak produkty wspomniane w
pierwszym akapicie, ten może już przestał czytać niniejszą
recenzję. Znaczy to jednak, że nie wie, co traci. Żadna z tych
dwóch past nie będzie stanowić wyzwania dla osoby nawet w miarę
obytej z ostrościami – nadal jednak to inna jakość niż
większość "piekielnie ostrych" produktów z
supermarketu. To dość uniwersalne dodatki do żywności, których –
przynajmniej jeśli nie jest się zupełnym żółtodziobem – można
spokojnie używać w większych dawkach, lecz nie są czymś, gdzie
pikantności trzeba się domyślać. (Żółtodzioby niech się z
kolei nie obrażą – być żółtodziobem to żaden
wstyd.)
Podobnie jak ich
wielokrotnie ostrzejsze "siostry", pasty te mają świetnie
zbalansowane bukiety smakowe. Harissę mogę szczególnie pochwalić
za tło stworzone przez wykorzystane w niej przyprawy. Z kolei
Cayenne powstała na bazie jednej ze smaczniejszych, jeśli nie
najsmaczniejszych papryk – i nuta paprykowa dominuje w niej
szczególnie wyraźnie. Jest też ostrzejsza i chyba nieco bardziej
wytrawna od Harissy. W obydwu przyjemny jest też odczuwalny, lecz nie przesadny dodatek soli – również podobnie jak w wypadku past Carolina Reaper i Trinidad Scorpion.
Pochwalić należy
niewygórowaną cenę – słoiczek ze 100 g Harissy kosztuje 5 zł,
a podobny słoiczek Cayenne – 7 zł. Opłaca się zakupić je w
zestawie – łącznie kosztują wówczas 10 zł. Wprawdzie dla
mnie to produkty, które nikną w mgnieniu oka, myślę jednak, że
wielu osobom starczą na dłużej. Nawet zaś zwycięzca tego czy
innego konkursu na jedzenie ostrych papryk, który błyskawicznie
wpałaszuje obydwa słoiczki na jedno posiedzenie, mógłby chyba
powiedzieć, że wprawdzie wolałby rzeczy wyraźnie ostrzejsze, ale
przynajmniej było smacznie.
Takie osoby niech jednak
poczekają do przyszłego tygodnia na recenzję ostatniej
nieomówionej jeszcze na tym blogu pasty Dubai Food – złowrogiej Carolina
Death.
--
Tworzenie treści na Ostrym blogu pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz