czwartek, 9 lutego 2023

Intensywne w dwójnasób

 


Parę dni temu zerknąłem na dotychczasowe recenzje produktów spożywczych. Wśród teraz już ponad stu wpisów blogowych dalece nie wszystkie są recenzenckie, jednak niemal z przerażeniem skonstatowałem, że jak dotąd na blogu tylko raz (!!!) pojawiło się omówienie i ocena niepolskiego produktu – mowa o ekstremalnym sosie ekstraktowym "Extreme Prejudice", wytwarzanym w Wielkiej Brytanii.

Tym bardziej próżno by szukać tu opisu produktu spoza Europy – choć jednak europocentryzm jest nie do obrony, to nie tylko dlatego biorę dziś na warsztat produkt opisany jako marynata z Naga Chili, wytwarzany przez bangladeski (bangladeską? bangladeskie?) Pran Agro Ltd i dystrybuowany w Polsce przez Little India.

Od pierwszej chwili odebrałem ten produkt jako dobry, potrzebowałem jednak odrobiny czasu, aby się do niego w pełni przekonać. Dlaczego? Znacząco różni się on od ostrych dodatków żywnościowych, do których jestem przyzwyczajony. Nie przywykłem zbytnio do takiej konsystencji – to bardzo gęsta i oleista, absolutnie nie sucha pasta, daleka przy tym od bycia zblendowaną na gładko (choć wzięta do ust okazuje się nie zawierać nieprzyjemnych, np. łykowatych fragmentów składników i wydaje się być gładsza niż jest w rzeczywistości). Co ważniejsze jednak, to produkt o wiele bardziej wytrawny niż chyba cokolwiek, co dotąd tu recenzowałem.

W składzie nie brak elementów owocowych – jak pasta z mango (skądinąd jeden z dwóch, obok melona, owoców, które mocno mi zasmakowały, odkąd regularnie korzystam z ostrej kuchni... ale dość tej dygresji) i pasta z cytryny. Zarówno jednak pod względem aromatu, jak i smaku bardziej na pierwszy plan wychodzą tu różne przyprawy aromatyczne – obok imbiru znajdziemy tu gorczycę, kozieradkę, czosnek, anyż, czarnuszkę i kmin rzymski. Wytrawny charakter przetworu jest tym wyraźniejszy dzięki paście z oliwek. Nie zabrakło koncentratu pomidorowego.

Wart chyba podkreślenia jest dodatek pasty z tamaryndowca – zapewniającej (wraz z pastą z cytryny) całemu produktowi subtelną, schowaną w tle kwaskowość, lecz co ważniejsze chyba tonującej, harmonizującej i nadającej głębi ogółowi obecnych tu nut nieostrych. To przetwór o naprawdę bardzo wyrazistym smaku, dzięki czemu dobrze sprawdza się on jako dodatek do całej gamy potraw, w szczególności obiadowych – i to dalece nie tylko mających coś wspólnego z kuchniami azjatyckimi.

Nuty nieostre dobrze wreszcie zgrywają się z tym, co daje tu środkowoazjatycki smok: papryka Naga Mircha. (Przepraszam za moją ignorancję w dziedzinie nazewnictwa różnych wariantów "jolki" w różnych krajach azjatyckich, i choć hinduscy, pakistańscy czy bengalscy nacjonaliści mogą mi tego nie wybaczyć, nie powiem, czym ewentualnie Naga Mircha odróżnia się od standardowej Naga Jolokia...). Jej zawartość w przetworze wynosi 34%, została ponadto dopełniona obecnością mniej ostrej czerwonej chili.

Skład dopełniają ocet (ja go raczej szczególnie nie wyczułem), olej roślinny (potrafiący się wydzielać, dlatego za każdym razem przed wykorzystaniem pastę warto zamieszać) i sól. Mowa zatem o dużej złożoności wyrobu.

Ten produkt to absolute must dla kogoś, szukającego wyrazistego połączenia intensywnego smaku i intensywnej ostrości (przy czym jego kompozycja podwyższa próg maksymalnej przyjemnej ostrości). Tym bardziej, że oferowany jest w bardzo atrakcyjnej cenie 20 zł za słoik z 400-gramową zawartością. Większości osób powinien starczyć na długo, choć niektórzy są szczególnie wytrzymali i lubią wyzwania ostrości. O "Pran Naga Pickle" dowiedziałem się dzięki bardzo niedawnej, całkiem skądinąd ciekawej recenzji Czerwonego Pingwina – ale spójrzcie, co z tą pastą wyprawia na filmiku kto inny!

https://www.littleindia.pl/naga-pickle.html




Grafika wykorzystana za zgodą dystrybutora.




Tworzenie treści na "Ostrym blogu" pochłania mój czas, a nieraz również i środki. Będę wdzięczny za każde wsparcie ze strony Czytelniczek i Czytelników: https://www.paypal.com/paypalme.ostryblog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz